wtorek, 6 grudnia 2016

Jak połączyć posiłki, żeby były zdrowe?

Od jakiegoś czasu, mam, na razie małego, bzika na punkcie prawidłowego łączenia posiłków. Dzięki temu, w ciągu półtora miesiąca schudłam 5 kilo bez specjalnych wyrzeczeń i bez tortur na siłowni.
W zasadzie, w 80% jem to, co do tej pory. Ale gotuję zdrowo.
W tej chwili jest nawet tak, że nie muszę już specjalnie patrzeć na zegarek, żeby wiedzieć ile czasu minęło od ostatniego posiłku, bo organizm sam sobie wypracował swój "zegar posiłkowy" ;) Po prostu jem co 3-4 godziny. 
W poniższą treść wplotłam odnośniki do niektórych przepisów w nadziei, że z nich skorzystacie. Jedna z czytelniczek poprosiła mnie, żeby zamieścić przykładowy jadłospis dzienny i zrobię to, ale potrzebuję trochę czasu.
🍎 Nie łączę mięsa z węglowodanami, czyli np. z ziemniakami, kaszami czy makaronami. Jem mięso z surówkami i sałatkami. Warzywa na ciepło też pasują.
🍎 Bardzo rzadko, jedząc chleb, smaruję go masłem. Wolę zjeść chleb bananowy i posmarować go dżemem. Albo zrobić sobie grzanki z chleba żytniego na zakwasie z cienkim plasterkiem sera koziego. Pieczywo jem rzadko, dlatego mam odwagę położyć plasterek nabiału.
🍎 Jeśli jem kaszę to z warzywami. A nawet z owocami. Uwielbiam kaszę gryczaną na ciepło.
🍎 Jeśli makaron to pełnoziarnisty i również z warzywami.
🍎 Mleko piję kokosowe lub migdałowe. To drugie bardziej pasuje do kawy :) Pierwsze za bardzo zmienia jej smak. Jest jedno ale (!): ma być mleko, a nie napój. Mleko jest po prostu zdrowsze od napoju. 
🍎 Podobnie jest z rybami - sałatki, surówki, z dodatkami orzechów czy migdałów, warzywa na ciepło: gotowane, zapiekane, na parze. Np. brokuł z prażonym sezamem.
🍎 Dodałam zdrowe tłuszcze w postaci oleju kokosowego i domowej roboty masła klarowanego. Zwiększyłam ilość warzyw i owoców. Nawet bardzo!
🍎 Sery? Tak, ale nie żółte tylko kozie, które uwielbiam! Mleko kozie też jest smaczne.
🍎 Więcej jem jajek, a czasem zastępuję je nasionami chia (1 łyżka nasion, to jedno jajko, poza tym chia to też substytut siemienia lnianego). Chia można dodawać do pieczenia pieczywa.
🍎 Mięso tak: wołowe, drobiowe - jest naprawdę dużo sposobów na przygotowanie takich mięs, żeby mi się nie znudziły. Różnie przyprawiam, zmieniam dodatki. Gotuję, piekę, smażę na zdrowym tłuszczu: maśle klarowanym lub oleju kokosowym.
🍎 Używam dużo przypraw. Kiedyś nawet nie wiedziałam, że niektóre z nich istnieją :) Uwielbiam te w doniczkach, świeże. Bazylia, pietruszka, kolendra, tymianek... 
🍎 No i pieczywo. Koniecznie swoje, czasem na drożdżach (baaardzo rzadko), a najczęściej i ostatnio tylko takie, na domowym zakwasie
🍎 Owoce przed południem. Na I lub II śniadanie. Powiadają, że tak najlepiej, więc ja też mówię, że tak najlepiej :)
🍎 Węglowodany, z racji tego, że dodają energii na cały dzień, jem również przed południem, żeby nie paść ze zmęczenia i nie zasnąć jak na zawołanie.
🍎 Na słodycze sklepowe nie mam ochoty, ponieważ posiłki, które spożywam są tak różnorodne, że zaspokajają ochotę na słodkie. Jem słodycze, owszem, ale zdrowe. Poza tym mam w kuchni ksylitol, syrop klonowy i miód. Kawę słodzę ewentualnie brązowym cukrem (bo muszę :) inaczej się uduszę), ale nie stronię od miodu.
🍎 Ostatni posiłek o 18:00? Mit! Nigdy nie jem ostatniego posiłku o tej porze. Kolacje jem na 2 godziny przed snem. Czasem nawet 20:30, ponieważ kładę się spać koło 23:00 czy 23:30. Jeśli więc chodzicie spać późno, to zapomnijcie o kolacji przygotowanej na godzinę 18:00.
🍎 Herbaty. Zrezygnowałam z czarnej. Nie piję jej. Nie piję herbat z torebek. Moje herbaty to tzw. "fusiary", które bardzo polubiłam. Są to herbaty ziołowe. Uwielbiam też Rooibos, którą kupiłam w krainie herbaty (to nie jest reklama, to jest mój, osobisty wybór sklepu). Z kolei moja mama lubi TAHEEBO. Dostałam na imieniny wspaniały dzbanuszek do zaparzania tych herbat :) Polecam! 



To naprawdę nic trudnego, takie świadome spożywanie posiłków. I nie chodzi tu o dietę! W życiu! Mam dosyć diet, po których efekt jojo jest murowany. Ile ich przeszłam to tylko ja wiem... Aż doszłam do takiej wagi, jakiej nigdy nie miałam. Kiedy to się stało? Nie mam pojęcia. To tak jakby samo-się...
Tych 5 kilogramów mniej, w ciągu półtora miesiąca, bez wyrzeczeń i męczarni, daje takiego kopa, że gdybym teraz wróciła do dawnego sposobu odżywiania, to musiałabym na głowę upaść :P
Poniżej mały przydaś. Opracowałam go na podstawie swoich doświadczeń i ludzi mądrzejszych ode mnie. Przecież nie pozjadałam wszystkich rozumów,  żeby teraz szpanować wiedzą nie wiadomo jaką. Zaczęłam z dnia na dzień, a jeśli się nie mylę to chyba nawet od kolacji z warzywami. Teraz nie wyobrażam sobie jeść inaczej. 
To jest sposób odżywiania, a nie wspomaganie tworzenia efektu jojo.
Jestem szczęśliwa! 
O! :)
Brawo ja :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz